Pożegnaliśmy Jarosława Tatara

W dniu wczorajszym pożegnaliśmy Jarosława Tatara.
Wspaniałego człowieka.
Jego śmierć to ogromny cios. Rozrywa serce na strzępy.

 

Darzył Nasze Kolegium wielką sympatią i ogromnym szacunkiem.
Zawsze się uśmiechał na widok sędziów z Olkusza.
Cenił ten sędziowski warsztat.

Życie i choroby nigdy go nie oszczędzały. Nigdy nie dał po sobie poznać, że coś jest nie tak. Zawsze było w porządku. Choć były momenty, że było źle to było w porządku. Uśmiechał się.

Był obserwatorem niesamowicie lubianym w środowisku, ale chyba nie do końca docenianym tak jak należy. Wyznawał najprostszą zasadę. W sędziowaniu najważniejsze jest sędziowanie. Nie interesowało go z jakiej miejscowości jest sędzia. Czy przyjechał z Warszawy, Szczecina czy Olkusza. Liczyło się tylko boisko i to co na nim zaprezentujesz.

Nie lubił biegać bezsensu. Za takie bezsensowne bieganie uważał egzaminy sędziowskie. Bardzo go to śmieszyło. Znał takich co biegają nawet 15 okrążeń, tylko po co? potem wychodzą na boisko i kaplica. Śmiał się z tego.

Jako jedyny podszedł do mnie podczas jednych z takich sędziowskich egzaminów i powiedział krótko: „strasznie gorąco jest, chyba nie dasz rady, nie mogę pomóc Ci dzisiaj z wodą bo bardzo źle się czuję”. Dałem radę.

Na ostatnich egzaminach podszedł do mnie ponownie jako jedyny. Powiedział: „Pomogę Ci, będę na każdym okrążeniu podawał Ci wodę, dasz radę”. Dałem, ale gdyby nie On – bankowo by się nie udało. To już rok 2020, a nie 2006.

Taki był. On nauczyciel, lubił rozmawiać z ludźmi. Chciał wiedzieć co myślą na różne tematy. Pytał, zagadywał. Wszystko kręciło się wokół sędziowania. W każdym arbitrze, nawet tym słabym próbował dostrzec jakieś zalety. Skupiał się na rzeczach pozytywnych. Tak próbował uczyć i tym samym eliminować te złe rzeczy.

Cieszył się życiem niesamowicie. Każda drobna rzecz go cieszyła. Każdy gest.

Wielu osobom pomógł i nikomu nie zaszkodził. W dzisiejszych czasach jest to praktycznie niemożliwe.

Jego śmierć to cios w środowisko sędziowskie. W każde środowisko sędziowskie. Był jednym z nielicznych, który uważał że dobrzy sędziowie są też w Olkuszu. Wyłapywał ich. Chwalił kiedy zasłużyli i ganił jak coś zrobili nie tak. Z meczu wyciągał rzeczy istotne, nie czepiał się pierdół. Za wszelką cenę chciał żeby każdy sędzia miał taką samą możliwość rozwoju. Czy był z Bydgoszczy, Katowic, Krakowa, Warszawy, czy może z Olkusza, Chrzanowa i Wadowic. O wszystkim miało decydować boisko, a nie przynależność.

Śmierć Jarka może otworzy oczy Naszemu Środowisku w całej Polsce. Rywalizujmy – oczywiście, że tak. Rywalizujmy, a o wszystkim niech decyduje forma prezentowana na boisku, a nie związek czy miasto z którego jesteśmy. Albo te durne biegi, z których tak zawsze się śmiał. Sędzia, który przebiegł 12 okrążeń jest lepszy od tego co przebiegł 9 albo 11?. Bardzo go to śmieszyło i może trzeba się zastanowić czemu.

Jego życie zgasło nagle, szybko, bardzo szybko. Śmierć pokazała, że nie dyskutuje i przychodzi kiedy chce i po kogo chce. Jarek bardzo szanował ludzi i chciał, żeby sędziów szanowano i żeby sędziowie nawzajem się szanowali.

Może się spotkamy na boisku wiosną lub jesienią – mówił do mnie.

Spotkaliśmy się, ale na pogrzebie…

Na boisku też się jeszcze spotkamy. Tylko już tam.

Dziękujemy córce Naszego Przyjaciela – Marysi Tatar, że mogliśmy powiedzieć kilka słów na cmentarzu i pożegnać Jarka od całego Naszego Kolegium.

Śpij spokojnie Przyjacielu!

Olkusz pamięta!

Otagowano , .Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *